Citroen Jumper, L3H2, 2007 r. Kupiony na koniec roku 2018. Po wstępnym przeanalizowaniu wnętrza i zaplanowaniu całej budowy, uznaliśmy że pół roku na wykończenie mobilnego domu zdecydowanie nam wystarczy. Mało brakowało, a budowa wykończyłaby wcześniej nas.
Najgorszym pomysłem okazał się czas rozpoczęcia prac. Sam środek zimy. Temperatury minusowe, śnieg i zachód słońca w okolicach godziny 16. Ze względu na wysokość busa (ok. 240 cm) dość długo nie mogliśmy znaleźć żadnego garażu na wynajem. Pierwsze dwa miesiące rozbieraliśmy wnętrze vana pod blokiem, w którym znajduje się nasze mieszkanie. Samochód miał zrobioną prowizoryczną zabudowę przez poprzedniego właściciela, która totalnie nam nie odpowiadała i trzeba było się jej pozbyć. Co gorsza, izolacja zrobiona była z niezabezpieczonej niczym wełny mineralnej, luźno wepchniętej w każdą, najmniejszą nawet szczelinę. W większości nasiąknięta była wodą, nie mogliśmy zostawić jej w środku. Fragment po fragmencie, dzień po dniu, usuwaliśmy całość. Zaczynaliśmy z poziomu -1.
Blacha samochodu przejmuje temperaturę otoczenia, dlatego, aby nie przemarznąć, do środka wstawialiśmy dwie nagrzewnice. Było to jednak rozwiązanie niepraktyczne. W wyniku różnicy temperatur na blasze skraplała się woda, uniemożliwiając stosowanie jakichkolwiek preparatów. Niespodziewanie pomoc zaproponował nam znajomy, wynajmujący dużą halę. Mogliśmy do niej wjeżdżać w weekendy i czasami w tygodniu, po zamknięciu jego firmy. W czasie zimnych miesięcy byliśmy więc zależni od dostępności miejsca pracy. To był jeden z czynników, który wydłużył realizację naszego projektu.
Ze względu na to, że nigdy wcześniej nie budowaliśmy kampera, uznaliśmy, że najtrudniejsze, „specjalistyczne” elementy oddamy do zrobienia podwykonawcom. Nie chcieliśmy ryzykować popełnienia nieodwracalnych błędów. Zarezerwowaliśmy termin na wykonanie izolacji cieplnej samochodu natryskową pianą PUR (pianką poliuretanową nanoszoną specjalnym pistoletem) oraz rozprowadzenie instalacji elektrycznej. O ile do naniesienia piany po prostu nie mieliśmy narzędzi, o tyle instalacja elektryczna była dla nas czarną magią, a ryzyko zwarcia i pożaru skutecznie odciągały od samodzielnych eksperymentów. Poza tym bardzo zależało nam na jak najszybszym zakończeniu wszystkich prac.
Niestety, fachowiec okazał się osobą niesłowną i nie dotrzymał terminu. Z dwóch tygodni pracy zrobił się miesiąc, w ciągu którego z samochodem nie wydarzyło się nic. Uznaliśmy, że nie stać nas na dalsze opóźnienia, dlatego podjęliśmy decyzję o odebraniu samochodu bez dokończonego zlecenia. Specjalista „na szybko” zamontował panel fotowoltaiczny na dachu oraz wykonał ocieplenie, które wymagało od nas późniejszych poprawek. Kolejne tygodnie spędziliśmy na wyrównywaniu i kończeniu izolacji termicznej i czyszczeniu zachlapanych pianą okien, które nie zostały odpowiednio zabezpieczone przed pracą.
Nastała wiosna, teraz wszystko zależało już tylko od nas. Na etatach pracowaliśmy do sierpnia (to miał być moment naszego wyjazdu), w związku z czym w kamperze spędzaliśmy wszystkie wieczory i weekendy. Sam sierpień okazał się dużym rozczarowaniem, biorąc pod uwagę zaawansowanie prac. W tym okresie nasze życie toczyło się tylko w hali, przy samochodzie. Od rana do nocy. Praca, mimo iż wytężona, przedłużała się w nieskończoność. Środki odłożone na nowe życie zaczęły topnieć.
Zajmowaliśmy się planowaniem kolejnych etapów budowy, spotkania towarzyskie i dodatkowe zajęcia całkowicie odsunęliśmy na bok. Staraliśmy się wspólnie pracować nad projektem i się w tym wspierać. Jednak wraz z kolejnymi opóźnieniami atmosfera stawała się coraz bardziej nerwowa. W naszym życiu osobistym końcówka prac była okresem nastawionym mocno na przeczekanie. Straciliśmy z oczu pierwotny cel zaplanowanego wyjazdu i zaczęliśmy się zastanawiać, czy z niego nie zrezygnować i nie wrócić do poprzedniej formy życia. Jednak ciągle nie było na to naszej zgody.
Bo jak powiedział niegdyś Freud: „Pewnego dnia, z perspektywy czasu, lata zmagań okażą się tymi najpiękniejszymi”.
Cały czas walczyliśmy…
Czekałam, czekałam i się doczekałam 🙂 !
#matka 😄
Ciekawe kto u Was był tym i może cały czas jest , niezdartym, niepoprawnym optymistą? Warto nim być…
Zgadnij! 😀